niedziela, 6 października 2013

Pięć.

Budzik rozbrzmiał jak wystrzał armatni, przebijając się do świadomości Akane jak pocisk. „Co… Boli… Kurwa, moja głowa… Przestań wyć, przestań, przestań!” Trzasnęła w budzik, prawie go rozwalając i powoli się podniosła. Prawie natychmiast poczuła, że jej żołądkowi się to nie spodobało. W głowie jej dudniło, w ustach miała Saharę. „Jak to mówią… Kac morderca nie ma serca…” pomyślała, sięgając po szklankę wody. Chwila… Skąd ona się tu wzięła?
Wspomnienia uderzyły w nią jak taran. Rozmyte alkoholem, ale i tak przerażająco wyraźne. Płonąca kartka. Papierosy. Nocny klub. Wyrzucili ją. Rzyganie w rynsztoku. Drugi nocny klub. Kogoś spotkała.
Obrazy wyświetlały się, jakby ktoś włączył stroboskop. Nie mogła ich zatrzymać. Ko ściągający ją ze stołu.  Tańczyła z nim potem. Wyciągnął ją z klubu. Zaprowadził do domu. Potem… Co było potem…
Ręce unieruchomione nad głową. Zielone oczy pełne pożądania. Zapach papierosów. Ogień, który w niej płonął, gdy całowali się co raz odważniej. Coś kliknęło w głowie Akane i przypomniała sobie wszystko. Zdanie, które nie powinno paść. Akane złapała się za głowę. „Jak ja spojrzę mu w oczy?”
Na szczęście miała dzisiaj wolne. Wzięła długi prysznic, zmywając z siebie ślady wczorajszej nocy. Woda tryskała prosto w jej twarz, mieszając się z wciąż płynącymi  łzami. Jak mogła tak perfidnie go wykorzystać? Martwił się o nią, możliwe, że winił siebie za jej stan, oczywiście niesłusznie. Właściwie to , co  powiedział, nie zaskoczyło jej aż tak bardzo.
***
- Serio? – Akane pociągnęła długi łyk Jacka Danielsa. – Hm. Ciekawe.
Oczy Kougamiego rozszerzyły się z niedowierzania.
- Właśnie ci mówię, że podstawą naszej cywilizacji da się manipulować, a ty mi mówisz, że to ciekawe?
Akane westchnęła.
- A co mam powiedzieć? Od zawsze uważałam, że coś jest nie halo, a po twoim zniknięciu byłam tego prawie pewna. System wydaje sądy, jak mu wygodnie, ciebie sprzątnęli, bo zacząłeś zadawać pytania, a twoja wściekłość po prostu usprawiedliwiła ich działanie. Mnie mają za lalkę, więc mimo tego, że przez pół roku praktycznie nie trzeźwiałam mój Psycho – Pass wciąż jest jasnobłękitny. Na polityków wybierają marionetki, na nauczycieli – ślepo oddanych Systemowi fanatyków, by krzywić umysły dzieci, na policjantów tych, którzy potrafią jeszcze sami myśleć, by móc ich kontrolować i natychmiast zamykać. Jakież to proste. Tak samo jak to, że jeśli nieco zmienisz swoje fale mózgowe, to już cie nie poznają.
Kougami milczał. Nie spodziewał się takiej reakcji. Sam był w szoku, gdy okazało się, że jego Psycho – Pass po powrocie wrócił do normalności.
- Więc mówisz, że medytacja zen umożliwia oszukanie wszechpotężnego Systemu? – Akane osuszyła szklankę. – Doprawdy, kolos na glinianych nogach. Jakże łatwo podważyć te podstawy…
Zapanowała cisza. Kougami patrzył na Akane, ale nie potrafił nic wyczytać z jej twarzy. Zawsze była dobra w ukrywaniu emocji. O czym myśli…
- To oczywiście jest coś, z czym większość ludzi w Japonii sobie nie poradzi… Mimo, że okazuje się, że to, w co wierzyłam od dziecka, jest zakłamaniem i fikcją, to jednak się cieszę – głos Akane zniżył się do szeptu. – Cieszę się, bo możesz tu być, Ko – uśmiechnęła się delikatnie, jakby tylko do siebie. Wzrok miała utkwiony w pustej szklance w jej dłoniach. Kougami po raz kolejny tego wieczoru zastanawiał się, co powiedzieć. Zmieniła się nie do poznania, ocenił w myślach.
Ciszę przerwał sygnał pagera w zegarku Akane.
- O, już są. Dobrze.
Kougami nie mógł dostrzec, co było w wiadomości, którą dostała. Klikała szybko w hologramowy ekran, z co raz bardziej skwaszoną miną.
- No nie… Kolejna awaria…? Coś za dużo ich. – Zaczęła mruczeć coś niezrozumiałego. – Znowu będę musiała odbierać osobiście. Niech to szlag.
- Akane? O co chodzi?
- O nic ważnego – mruknęła i jednym pstryknięciem wyłączyła osobisty minikomputer. Podniosła wzrok na niego. – Jak ci się podobało w klasztorze?
Pytanie go zaskoczyło. Zaśmiał się i zaczął opowiadać, jak trafił do chińskiego klasztoru i o spędzonym tam roku. Stracili poczucie czasu. Po prostu dobrze im się rozmawiało. Nie mówili o terrorze Sybilli, o sytuacji w kraju, lecz po prostu cieszyli się swoją obecnością.
- Jasna cholera, już tak późno? – Kougami momentalnie poderwał się z miejsca. – Idziesz jutro do pracy, prawda?
- Prawda, prawda, a ty mnie zagadujesz – powiedziała wciąż rozbawiona Akane. Mimo ilości wlanego w siebie alkoholu wstała z gracją i podeszła do niego Stali przy drzwiach, patrząc na siebie. Akane zastanawiała się, kiedy go znowu zobaczy.
Prowadzona dziwnym impulsem przytuliła się do niego.
- Stęskniłam się za tobą, debilu – wyburczała w jego ramię. Wyczuła, że jego brzuch zawibrował. No nie, ten bezczel się śmieje! Wdychała znajomy zapach i momentalnie wróciła do chwili, gdy czuła go po raz ostatni – gdy niósł ją, ranną, w bezpieczne miejsce, zanim zastrzelił Makishimę. W oczach Akane stanęły łzy. Odsunęła się od Kougamiego i uśmiechnęła się sztucznie.
- Do szybkiego zobaczenia, Ko – powiedziała, i otworzyła drzwi. Była dumna, że jej głos się nie załamał; czasem alkohol działał na jej korzyść. Kougami przeszedł przez próg i odwrócił się.
- Do szybkiego… - jego oczy się rozszerzyły, gdy zobaczył spływające po policzkach Akane dwie łzy. Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo Akane zatrzasnęła za nim drzwi. Nie chciała, by widział, jak znowu płacze.
***
Cholera, chyba źle to wszystko wtedy odebrał, myślała Akane, wciąż stojąc po prysznicem. Wciąż wyklinała się za to, co powiedziała pod wpływem, ale najmocniej przeklinała się za to, że mimo tylu wypitych drinków pamiętała wszystko. Moment, w którym poprosiła go o seks. Chwila, w której wisiał nad nią, oceniając, prowokując. Cały on, doskonale bawiący się nawet w takim momencie. To, że mimo wszystko to ona go pocałowała. Dreszcze przeszywające jej ciało, gdy ich języki się splatały.  To nieziemskie uczucie spadania, bo wiedziała, ku czemu to zmierza, a chciała więcej… Dopiero on to przerwał. Odsunął ją, położył spać. Obrócił wszystko w żart i zniknął. Typowo dla siebie.
Wyszła z łazienki i upiła łyk wcześniej zaparzonej kawy. Zmieniła ubranie i właśnie miała zasiąść do sterty papierów zaścielających jej biurko, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
Osoba, którą zobaczyła przez wizjer, była ostatnią, którą w tym momencie chciała widzieć.



_________________________________________________________________________

Od razu chcę przeprosić za tak długą ciszę. Przyznaję - nie miałam w ogóle czasu pisać, ani pomysłu, co napisać. Lecz postanawiam i zapowiadam poprawę - zamysł już jest, więc w miarę możliwości (szkoła -.-) kolejne rozdziały będę dodawała regularniej i częściej. Mam nadzieję, że wam się spodobają... I że ktoś jeszcze o tym blogu pamięta ;]

Prośba - po przeczytaniu zostaw komentarz. Wszelkie uwagi bardzo mi się przydadzą ;]


Enjoy!