sobota, 22 czerwca 2013

Dwa.

Przepraszam, że tak późno, ale miałam naprawdę dużo na głowie i mało czasu, by pisać. Ale w końcu jest. Enjoy!


- Dobra robota, wszyscy – Akane beznamiętnie ogłosiła koniec roboty. – Możemy wracać. Inspektor Shimotsuki, oczekuję raportu na jutro.
- Tak, Tsunemori – san! – Nowa inspektor wciąż wykazywała przedziwny entuzjazm. „Nowa? Chyba nigdy nie przestanę myśleć o niej jak o niezorientowanym żółtodziobie, który pewnego deszczowego dnia przyszedł na miejsce Ginozy.” Efekt deja vu był potężny. Nie dało się nie zauważyć przemiany tej młodej dziewczyny. Usposobieniem była podobna do Kagariego, ale sumienność i obowiązkowość wraz z entuzjazmem i zapałem do pracy przypominały Akane ją samą z przeszłości.  Po dwóch latach była jednak poważniejsza i o wiele bardziej zdecydowana. Nie potrafiła jednak utrzymać takiej dyscypliny, jaką wprowadził Ginoza. Przyswoiła sobie jednak jego najcenniejszą lekcję – uczyła się na błędach inych i nie drążyła spraw, które jej nie dotyczyły. Była jak promień światła w ponurej atmosferze Biura. Nie mogła jednak zastąpić elektryzującej obecności Kougamiego. Czujne, kpiące spojrzenie błękitnych oczu, tak często przeszywających Akane na wylot. Nieodgadniony wyraz przystojnej twarzy. Kącik ust uniesiony  w półuśmiechu. Te szczegóły wracały do Akane w najmniej spodziewanych momentach, a każdy był jak siarczysty policzek. W Biurze odczuwała to najsilniej; każdy element przypominał jej o Kougamim. Gdy podnosiła wzrok znad klawiatury miała wrażenie, że taksuje ją wzrokiem, ale natrafiała spojrzeniem tylko na Yayoi. Przez osąd Sybilli nie przyznano im nowego Egzekutora na miejsce Kagariego. Bez niego w Biurze było pusto i cicho, nawet mimo obecności Miki.
Akane skończyła pisać raport i spojrzała na zegarek: za pięć minut kończyła zmianę. Było późno, w biurze została tylko ona i Yayoi, pogrążona w lekturze jakiegoś magazynu dla muzyków. Akane patrzyła przez okno na nocną panoramę miasta. Jej melancholię przerwało przybycie Miki, która w typowy sobie, służbowy sposób przejęła wartę.  Akane pożegnała się ze wszystkimi i wyszła. Nie wzięła taksówki. Zmieniła ubranie i ruszyła na nocny spacer. Nie spieszyła się do domu – jutro miała wolne. Szła, pogrążona w myślach. Kiedyś wybrałaby się do klubu z przyjaciółkami, ale po śmierci Yuki zupełnie straciła ochotę na życie towarzyskie. Patrzyła na roześmiane twarze ludzi, których Sybil zmuszał do szczęścia, i uderzał ją kontrast z grymasem tych, których Sybil skrzywdził w chwili, gdy skierowała na nich Swój Dominator.  Twarze szaleńców, którzy przez osąd Sybilli nie mieli już nic do stracenia. Świadomość, jak wielu ludzi bezpowrotnie pozbawiła szczęścia, przyprawiała o wyrzuty sumienia, jednak Psycho – pass Akane pozostawał jasnobłękitny.
Mijała skrzyżowanie za skrzyżowaniem, droga uciekała jej spod nóg, a przed oczami przepływało morze twarzy. Mijała właśnie kolejny klub, gdy stanęła jak rażona gromem.
Ludzie ją trącali, żarówka w ulicznej latarni mrugała, a Akane wpatrywała się w drugą stronę ulicy z szokiem wymalowanym na twarzy. Niewiele brakło, a opadłaby jej szczęka. Na środku ulicy, jak gdyby nigdy nic, stał Kougami.
Zauważył ją. Nie podszedł do niej, tylko stał i patrzył. To było jak sen; Akane stała z szeroko otwartymi oczami, patrząc na mężczyznę, który doprowadził ją niemal do szaleństwa, a on taksował ją spojrzeniem. Puścił do niej oczko, ułożył palce w pistolet, i będąc w każdym calu Kougamim, udawał, że strzela, po czym obrócił się na pięcie i zniknął w jednej z bocznych uliczek, z marynarką przewieszoną przez ramię.
To wyrwało Akane z szoku. Jego reakcja ją rozjuszyła; tylko tyle po dwóch latach niepewności, czy jeszcze żyje? Wściekła ruszyła za nim. Gdy dotarła do uliczki, on już znikał za następnym rogiem. Rozzłoszczona, zaczęła biec.
Gdy wyszła zza rogu, on już tam stał; byli sami. On, odwrócony tyłem, z wysoko podniesioną głową patrzył w niebo. Akane zatrzymała się; jak silne było uczucie deja vu – gdy widziała go ostatnim razem, też stał do niej plecami, ale w dłoniach trzymał rewolwer. Zepsuta świetlówka nad szyldem nad nimi oświetlała jego postać w surrealistyczny sposób; Akane śledziła grę światła w jego czarnych, zmierzwionych włosach. Tyle się zmieniło, ale Akane znów poczuła się słaba i bezsilna, jak wtedy, gdy na polu pszenicy błagała go, by nie odchodził, a potem, gdy ucichło echo wystrzału, szlochając raz po raz wołała jego imię; to był pierwszy i ostatni raz, gdy straciła nad sobą kontrolę w taki sposób. Bała się. Nie raz błagała Boga, by pozwolił jej zobaczyć go jeszcze raz,  żywego, całego i zdrowego.
- Kougami – wyszeptała.
Odwrócił się i uśmiechnął krzywo, jak to miał w zwyczaju.
- Witam, inspektor Tsunemori – jak to możliwe, że jego głos brzmiał jeszcze głębiej, tak seksownie zachrypnięty? -  Miło mi cię znów widzieć – powiedział i rozłożył ręce do uścisku.
W Akane coś pękło.
- Tylko. Tyle. Po. Dwóch. Latach. Bez. Znaku. Życia. Odchodziliśmy. Od. Zmysłów. Straciłam. Już. Nadzieję. Że. Cię. Jeszcze. Zobaczę. – Akane bardzo dokładnie wymawiała każde słowo cichym, spokojnym tonem, a każdemu słowu towarzyszył cios w tors Kougamiego. Czuła pod knykciami twarde mięśnie, wytrenowane godzinami w Biurze. Zaczął się cofać, a ona napierała i uderzała go co raz szybciej.  – Ty. Głupku. Coś. Ty. Sobie. Myślał. Czy. Nie. Zdajesz. Sobie. Sprawy. Z tego. Co. Przeszliśmy. I. Jakie. Problemy. Mieliśm. Zanim. Sybil. Zdjął. Z. Nas. Swoje. Czujne. Oczy??? Idiota. Dureń. Egoista. – Biła go co raz szybciej, nawet nie dostrzegając łez, które zaczęły spływać po jej policzkach.
- Akane, wystarczy. – Złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Zanim Akane odzyskała zdolność logicznego myślenia, płakała wtulona w Kougamiego. Głowę położyła u podstawy jego szyi, a ręce trzymała na jego piersi. Nie wiedziała, ile tak stali, a on głaskał ją po głowie i cierpliwie czekał, aż się uspokoi.
- Zapuściłaś włosy – mruknął jej do ucha. Akane zaśmiała się cicho.
-Trochę się zmieniło podczas twojej nieobecności – szepnęła i przytuliła się jeszcze mocniej. Kougami był ciepły, pachniał korzennymi przyprawami i papierosami. Kiedyś różnymi metodami próbowała namówić go, by przestał palić, ale będąc szczerą sama ze sobą, nie wyobrażała sobie Kougamiego bez papierosa w ustach.
- Nie sądziłem, że aż tak się za mną stęskniłaś, pani inspektor – powiedział i zaśmiał się cicho. Akane momentalnie od niego odskoczyła i nerwowo poprawiła włosy.
- Jak to możliwe, że idziesz przez miasto niewykryty przez skanery? – Akane dopiero teraz zorientowała się, w jakiej jest sytuacji. To było bardzo dziwne, że skaner uliczny nie włączył alarmu.
- To nieco dłuższa historia – powiedział wyciągając z paczki papierosa.
- Nie pogrywaj ze mną, Shinya – Warknęła Akane, podczas gdy on zapalał papierosa. Jej wewnętrzny służbista nakazywał wszczęcie alarmu, ale pozostała część jej świadomości stanowczo go uciszyła. – W tej chwili patrol Biura Bezpieczeństwa Publicznego powinien wpaść tu na sygnale i aresztować nas oboje. Gadaj, co zrobiłeś?
Kougami milczał przez chwilę.

- To będzie dłuższa rozmowa. Lepiej chodźmy do ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz